JULITA:
01.09 - witaj nowa, warszawska szkoło. Czas zacząć tutaj naukę do matury.
Sama matura jakoś specjalnie mnie nie przerażała. Gorzej było z przeprowadzką i
zmianą środowiska. To była jakaś masakra. Wszystko naokoło było nowe,
kompletnie obce. Nie mogłam się do tego przyzwyczaić I do tego nowa klasa.
Przed wejściem do klasy nikt nie zwracał na mnie uwagi. Gdy już do niej weszliśmy i ja usiadłam w ostatniej ławce, też nikt nawet mnie nie zauważył.
Super.
- Witam wszystkich! MY siebie znamy, wy siebie nawzajem mniej więcej też.
Za to jest jedna nowa osoba w naszej klasie, którą dzisiaj własnie poznacie.
Julito, podejdź tu na środek.
- O nie tylko nie to. - pomyślałam, ale mimo wszystko niechętnie podeszłam.
- Przedstaw się nam.
-Cześć. Mam na imię Julita, tak jak wy mam 18 lat i od dziś będę chodziła
z wami do klasy. - wybąkałam.
Reakcja klasy była zróżnicowana. Jedni byli zszokowani moja obecnością i
szeptali między sobą a inni przyjaźnie się uśmiechali. Coś jednak mi mówiło, ze
te uśmiechy są fałszywe. Ale jedna dziewczyna z tej klasy patrzyła się na mnie
jakoś tak dziwnie, jakby trochę z pogardą. Miała długie, brązowe włosy i dość ładną twarz z dużymi, zielonymi oczami po środku. Jakaś taka nieprzyjemna mi
się wydawała. Zbyt pewna siebie jak dla mnie. Usiadłam na swoje miejsce kiedy
nauczyciel zaczął mówić coś o zmianie wyglądu lekcji.
- Od teraz będziecie podzieleni w pary, w których będziecie pracować aż do
matury, ale nie będą to pary, takie jak teraz siedzicie. Każdy słaby uczeń
będzie w parze z lepszym.
I tak zaczął dobierać nas w pary. No super, jeszcze nikogo tu nie znam a
już z kimś mam pracować I tak wymieniał: Kasia z Anią, Marcin z Damianem itd. itd.
Aż w końcu usłyszałam swoje imię. Miałam być w parze z Ewą. Na początku pomyślałam
,,O, fajnie że z jakaś dziewczyną”, ale kiedy zobaczyłam co to za dziewczyna,
trochę podskoczyło mi ciśnienie. Była to bowiem ta sama, która przedtem się tak
na mnie głupio gapiła.
- Cześć – powiedziała z lekko udawanym uśmiechem po czym wyciągnęła rękę w
moja stronę – Jestem Ewa.
- Cześć. Julita. – Wydukałam ściskając jej dłoń.
- Cieszę się, że będziemy razem pracować bo wiesz ja nie jestem za dobra w
te klocki. Mam nadzieję, że czegoś mnie nauczysz.
- ,,No tak, nie dość że lalunia, to jeszcze nienauczona.” – pomyślałam,
ale nie traciłam nadziei, że może coś tam umie z tej matematyki.
Zaczęłyśmy liczyć zadane przez nauczyciela zadania. Była trochę tempa z matmy,
ale jakoś udawało nam się wspólnymi siłami wykonać polecenia. Może i mogło jej
się wydawać ze ją polubiłam, ale tak nie było. Wkurzało mnie jej cwaniactwo i pewność siebie oraz to, że co chwila żartuje, jakby było z czego. Zamiast się wygłupiać mogłaby się w końcu wziąć za naukę. Mam nadzieję, ze szybko załapie
wszystko to co jej tłumaczę, bo nie lubię się powtarzać.
Ewa:
No tak, przydzielili mnie do tej nowej. Jak jej tam było? Aaa, Julita.
Swoja drogą straszne imię. Brzmi prawie jak jelita. No ale nie ważne, imienia
się nie wybiera samemu. Podeszłam do niej z nadzieją, że będzie nam się dobrze
razem pracowało, bo sama nie jestem zbyt dobra z matematyki, chciałabym, aby ona
czegoś mnie nauczyła. W końcu jakoś trzeba zdać tą maturę, no nie? Zaczęłyśmy
razem liczyć zadania, a w zasadzie to ona liczyła, ja śledziłam co ona robi,
słuchałam jej i próbowałam chłonąć to wszystko jak gąbka, a czy wchłonęłam, to
się okaże dopiero później. Co do samej Julity, wydawała się taka jakaś
strasznie podenerwowana, bywała trochę niemiła. Nie wiem dlaczego, czy ja jej
coś zrobiłam? Chyba nie. A tak w ogóle to jestem ciekawa, dlaczego tak na
ostatnią chwilę się przeniosła. Czy coś się stało? A może wydalili ją z tamtej
szkoły? Póki co nie mam pojęcia, ale już moja w tym głowa, żeby odkryć jej
tajemnice. No co, w końcu jak mam z kimś pracować przez cały rok szkolny to
chyba powinnam coś o niej wiedzieć no nie? A ona raczej skłonna do zwierzeń
nie była. Zapytałam ją wprost:
- Dlaczego dopiero teraz przeniosłaś się tutaj? Co w ogóle cię sprowadza do
Warszawy?
- Nie twoja sprawa. – Odpowiedziała zgryźliwie. Zachowywała się, mimo
młodego wieku, jak zgorzkniała staruszka. Odniosłam wrażenie, że cały świat
darzy nienawiścią. Tylko dlaczego?