wtorek, 30 kwietnia 2013

1.


JULITA:
01.09 - witaj nowa, warszawska szkoło. Czas zacząć tutaj naukę do matury. Sama matura jakoś specjalnie mnie nie przerażała. Gorzej było z przeprowadzką i zmianą środowiska. To była jakaś masakra. Wszystko naokoło było nowe, kompletnie obce. Nie mogłam się do tego przyzwyczaić  I do tego nowa klasa. Przed wejściem do klasy nikt nie zwracał na mnie uwagi. Gdy już do niej weszliśmy i ja usiadłam w ostatniej ławce, też nikt nawet mnie nie zauważył. Super. 
- Witam wszystkich! MY siebie znamy, wy siebie nawzajem mniej więcej też. Za to jest jedna nowa osoba w naszej klasie, którą dzisiaj własnie poznacie. Julito, podejdź tu na środek. 
- O nie tylko nie to. - pomyślałam, ale mimo wszystko niechętnie podeszłam.
- Przedstaw się nam.
-Cześć. Mam na imię Julita, tak jak wy mam 18 lat i od dziś będę chodziła z wami do klasy. - wybąkałam.
Reakcja klasy była zróżnicowana. Jedni byli zszokowani moja obecnością i szeptali między sobą a inni przyjaźnie się uśmiechali. Coś jednak mi mówiło, ze te uśmiechy są fałszywe. Ale jedna dziewczyna z tej klasy patrzyła się na mnie jakoś tak dziwnie, jakby trochę z pogardą. Miała długie, brązowe włosy i dość ładną twarz z dużymi, zielonymi oczami po środku. Jakaś taka nieprzyjemna mi się wydawała. Zbyt pewna siebie jak dla mnie. Usiadłam na swoje miejsce kiedy nauczyciel zaczął mówić coś o zmianie wyglądu lekcji.
- Od teraz będziecie podzieleni w pary, w których będziecie pracować aż do matury, ale nie będą to pary, takie jak teraz siedzicie. Każdy słaby uczeń będzie w parze z lepszym.
I tak zaczął dobierać nas w pary. No super, jeszcze nikogo tu nie znam a już z kimś mam pracować  I tak wymieniał: Kasia z Anią, Marcin z Damianem itd. itd. Aż w końcu usłyszałam swoje imię. Miałam być w parze z Ewą. Na początku pomyślałam ,,O, fajnie że z jakaś dziewczyną”, ale kiedy zobaczyłam co to za dziewczyna, trochę podskoczyło mi ciśnienie. Była to bowiem ta sama, która przedtem się tak na mnie głupio gapiła.
- Cześć  – powiedziała z lekko udawanym uśmiechem po czym wyciągnęła rękę w moja stronę – Jestem Ewa.
- Cześć. Julita. – Wydukałam ściskając jej dłoń.
- Cieszę się, że będziemy razem pracować  bo wiesz ja nie jestem za dobra w te klocki. Mam nadzieję, że czegoś mnie nauczysz.
- ,,No tak, nie dość  że lalunia, to jeszcze nienauczona.” – pomyślałam, ale nie traciłam nadziei, że może coś tam umie z tej matematyki.
Zaczęłyśmy liczyć zadane przez nauczyciela zadania. Była trochę tempa z matmy, ale jakoś udawało nam się wspólnymi siłami wykonać polecenia. Może i mogło jej się wydawać  ze ją polubiłam, ale tak nie było. Wkurzało mnie jej cwaniactwo i pewność siebie oraz to, że co chwila żartuje, jakby było z czego. Zamiast się wygłupiać mogłaby się w końcu wziąć za naukę. Mam nadzieję, ze szybko załapie wszystko to co jej tłumaczę, bo nie lubię się powtarzać.  

Ewa:
No tak, przydzielili mnie do tej nowej. Jak jej tam było? Aaa, Julita. Swoja drogą straszne imię. Brzmi prawie jak jelita. No ale nie ważne, imienia się nie wybiera samemu. Podeszłam do niej z nadzieją, że będzie nam się dobrze razem pracowało, bo sama nie jestem zbyt dobra z matematyki, chciałabym, aby ona czegoś mnie nauczyła. W końcu jakoś trzeba zdać tą maturę, no nie? Zaczęłyśmy razem liczyć zadania, a w zasadzie to ona liczyła, ja śledziłam co ona robi, słuchałam jej i próbowałam chłonąć to wszystko jak gąbka, a czy wchłonęłam, to się okaże dopiero później. Co do samej Julity, wydawała się taka jakaś strasznie podenerwowana, bywała trochę niemiła. Nie wiem dlaczego, czy ja jej coś zrobiłam? Chyba nie. A tak w ogóle to jestem ciekawa, dlaczego tak na ostatnią chwilę się przeniosła. Czy coś się stało? A może wydalili ją z tamtej szkoły? Póki co nie mam pojęcia, ale już moja w tym głowa, żeby odkryć jej tajemnice. No co, w końcu jak mam z kimś pracować przez cały rok szkolny to chyba powinnam coś o niej wiedzieć  no nie? A ona raczej skłonna do zwierzeń nie była. Zapytałam ją wprost:
- Dlaczego dopiero teraz przeniosłaś się tutaj? Co w ogóle cię sprowadza do Warszawy?
- Nie twoja sprawa. – Odpowiedziała zgryźliwie. Zachowywała się, mimo młodego wieku, jak zgorzkniała staruszka. Odniosłam wrażenie, że cały świat darzy nienawiścią. Tylko dlaczego? 

sobota, 27 kwietnia 2013

Prolog

29 sierpień - dzień wielkich zmian. Ha! Jak to fajnie brzmi! Ale w rzeczywistości nie było tak fajnie. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że pogoda była kompletnie do dupy - padał deszcz i było zaledwie 15 stopni. Po drugie tego dnia wróciły wszystkie bolesne wspomnienia, o których tak bardzo chciałam zapomnieć. I jeszcze do tego przy pakowaniu rzeczy w ręce wpadło mi zdjęcie sprzed kilku ładnych lat. Na tym zdjęciu była cała moja rodzina: kilkuletnia ja, mój starszy brat i wtedy jeszcze oboje rodzice. W tym momencie pomyślałam, że jeszcze przed wyjazdem powinnam wybrać się w jedno miejsce. I tak też zrobiłam. Ubrałam cienką kurtkę, adidasy i zarzuciłam kaptur na głowę i wyszłam z domu bez słowa. Szłam tak już dobrych kilka minut, gdy zorientowałam się, że cały czas trzymam w dłoni to zdjęcie. W końcu dotarłam na upragnione miejsce - cmentarz, a dokładniej przed duży, grafitowy grobowiec, gdzie poza moimi babciami i dziadkami pochowani byli również mój ojciec i brat.Jak to się stało, że nie żyją? Zginęli w wypadku samochodowym. Tak po prostu. Do dziś mam żal do Boga, że akurat ich zabrał te 4 lata temu z tego świata. Tata kochał mnie najbardziej na świecie, za to z bratem ,,nienawidziliśmy się z całego serca". A teraz tak cholernie za nim tęsknię. Przyklęknęłam na chwilkę, włożyłam zdjęcie pod doniczkę z kwiatami i poszłam w stronę domu, by wziąć stamtąd swoje rzeczy i ruszyć w świat, a dokładniej do Warszawy.
_____________________________________________
PS. Mam nadzieję, ze domyslacie się, która z głównych bohaterek jest tutaj narratorem :P

piątek, 26 kwietnia 2013

O mnie i Bohaterowie.

Hej. Mam na imię Marta i na tym blogu będę pisała opowiadanie. Mam nadzieję, ze się wam spodoba ;)

Bohaterki:

Julita - cicha, spokojna, ale doświadczona przez los dziewczyna. Nie wierzy w miłość  Jej jedynym przyjacielem jest jej kot Syriusz. 

Ewa - Bomba atomowa - dosłownie. Żywa, energiczna, wesoła,  ale także wybuchowa i czasem wredna. Nie daj Boże zajść jej za skórę. Jest tzw. szkolną gwiazdą.

Resztę bohaterów (tych drugoplanowych) poznacie w trakcie czytania opowiadania ;)

Jeśli przeczytasz, proszę - pozostaw po sobie komentarz ;)